31 maja 2011

Zdrobnienia...

Trochę będzie to nawiązanie do jutrzejszego Dnia Dziecka, bo przecież do dzieci, a szczególnie do tych najmniejszych, mówi się często tym odmiennym językiem, czyli zdrobnieniami. Mamunia, tatunio, nózie, dzidzia, papusianie, am-am i wiele jeszcze innych wyrazów, tworzących praktycznie nową mowę. Do tego dochodzi zdrobnienie imienia dziecka i szczebiot, który słychać z dziecinnego pokoju jest chyba tylko rozumiany przez mówiącego. 
A przecież do dziecka trzeba mówić normalnie - ono to na pewno rozumie.  To raczej dziecko mówi swoim językiem, bo nie potrafi jeszcze wypowiadać poprawnie wszystkich wyrazów. Tylko dziecko ma prawo do zdrobnień wypowiadanych po swojemu, z dziecięcym wdziękiem, ale my nie powinniśmy iść w jego ślady. 
Tymczasem...często słyszy się i spotyka, nawet w internecie zdrobnienia używane przez dorosłych i dla dorosłych. Nie mam tutaj na myśli nawet pieszczotliwych zwrotów w stylu "koteczku", "perełko", "myszeczko", lecz np. używane w ogłoszeniach zwroty typu - dla  pusi,
        - dla małej niuni, itp.
Podsumowując, podpowiem, że to dzieci mają się uczyć od nas, a nie odwrotnie...Majka47 

30 maja 2011

Dzień Stracha Polnego.


Wszystko zaczęło się chyba od malarstwa pana Floriana Kohuta, podbeskidzkiego malarza pochodzącego z Rudzicy, który już 35 lat maluje...strachy polne. 
Strachy to dawny element wiejskiego krajobrazu, pełniący pożyteczną i ekologiczną funkcję odstraszania szkodników od niszczenia siewów lub dojrzewających owoców.  Strachy były wykonywane z naturalnych materiałów, dostępnych w gospodarstwach, a więc ze słomy, drewna, korzeni, przybrane w znoszoną odzież, z powiewającymi wstążkami. 
Obchody Dnia Stracha Polnego organizowane są wspólnie z Galerią Autorską "Pod Strachami Polnymi" pana Floriana Kohuta.  
 W ramach obchodów organizowany jest konkurs na najpiękniejszego stracha, parada strachów, koncerty zespołów oraz kiermasz wyrobów regionalnych, działających w okolicy Rudzicy, czyli wioski, gdzie odbywa się to ciekawe święto. 
Dzień ten powiązany jest również z naszymi sąsiadami - Czechami, 
których strachy również uczestniczą w tej imprezie. Jest to bowiem działalność na pograniczu kultur. 
Piękna pogoda, która towarzyszyła nam w ten dzień, dobry humor i wspólny rodzinny piknik, który jednoczył Rudziczan, gości przyjezdnych z Polski i Czech - wszystko to tworzyło wspaniały klimat i atmosferę. 
Na zakończenie - jeszcze jedno zdjęcie z samymi strachami...Majka47 
 

27 maja 2011

Napotkane w podróży.

Każda podróż, nawet ta krótka do pobliskiego miasta wnosi coś nowego. Oprócz oglądania krajobrazu, kolorowych reklam, czy ukwieconych majowo ogrodów podróżuje się z ludźmi.  
Czasem wystarczy jeden gest czy lekki uśmiech, który powoduje zupełnie obcą osobę do rozmowy, a czasem nawet i zwierzeń.  
Ostatnio zaobserwowałam, że coraz więcej ludzi starszych podróżuje autobusami. Jeśli to komunikacja miejska, to bilety dla emerytów są cenowo atrakcyjne, a po 70 roku życia - bezpłatne. Przemieszczają się więc starsze osoby do swoich dzieci bawić wnuki, do znajomych, do sklepów i urzędów. Właśnie ostatnio spotkałam 86-letnią panią, która zupełnie sprawnie radziła sobie z przesiadką na inny miejski autobus, a przy okazji opowiedziała o przypadającej właśnie w tym dniu rocznicy urodzin i o tym, jak ugości najbliższa rodzinę. 
I nie była to osoba odosobniona, bo więcej takich ludzi można spotkać w autobusach i tramwajach. 
Druga zaobserwowana sprawa - to ubiór. Nasze babcie różniły się jednak wyglądem od dzisiejszych. Obowiązkowa chustka na głowie, mało atrakcyjny ubiór, wiązane buciki. Dziś - barwny żakiecik, apaszka, torebka dobrana kolorem, zgrabna fryzurka. Najczęściej spodnie i lekkie sportowe obuwie dopełniają wygodny sposób poruszania się. Patrząc na 60 i 70-latki zapomina się o schorzeniach i kłopotach. To bardzo dobrze, że mimo kłopotów zdrowotnych i niskich emerytur - tak modnie prezentują się starsi ludzie. I ta chęć do życia, jak w młodości. W naszym mieście  starsi, aktywni ludzie mogą korzystać z  Akademii Pięknego Czasu. Można tam wybrać dziedzinę, która  zainteresuje i  dalej poszerzać swoje umiejętności. 
Aktywny sposób spędzania czasu przedłuża sprawność fizyczną i psychiczną. Majka47  

26 maja 2011

26 maja

Miasta i wioski w takim dniu jak Dzień Matki robią się kolorowe. W rękach przechodniów  bukieciki kolorowych wiosennych kwiatów, z przeznaczeniem dla mam. W domu czekają laurki, upominki, życzenia. W przedszkolach i szkołach spotkania z mamami - i dobrze, jeśli mama potrafi oderwać się od pracy i przyjść na to spotkanie. bo jeśli mamy brak, to smutno, nie ma do kogo mówić wyuczonego wierszyka czy tańczyć. 
A potem w domu rodzinne spotkania. Nie zawsze udaje się razem spotkać. Czasem przeszkadza odległość, czasem pilne zajęcia. Ale pamięć jest zawsze. 
Świeże kwiaty i znicze pojawiają się też na cmentarzach. 
Takie świętowanie to normalność. ale jest też świętowanie poza regułą. Do autobusu wsiada pani "po piwku"(co najmniej). Też świętuje...Dzieci bawią się w piaskownicy - a mamy "świętują" w mieszkaniu....Mama pcha wózek z niemowlakiem z papierosem w ręce...Ktoś nie dorósł do określenia MAMA... Majka47  

25 maja 2011

"Majowe" wśród łąk i pól...

W naszym kraju jest wiele przydrożnych kapliczek poświęconych Matce Boskiej. Tradycją od lat są nabożeństwa majowe - na Śląsku "majówki" ku czci Panienki. W czasie takiego nabożeństwa odmawia się litanię loretańską i śpiewa pieśni maryjne. A pieśni maryjne są prześliczne. Bardzo melodyjne, treścią nawiązują do miłości matki do syna, do wewnętrznej urody Panny Marii, do wiosennych kwiatów lilii i róż, którymi zdobione są rzeźby i obrazy. Są pieśni dziękczynne i  proszące o opiekę i łaskę. 
Szczególnie bogato zdobi się przydrożne lub śródpolne  kapliczki.
Czasem przy tych kapliczkach, zamiast w kościele odbywają się majowe nabożeństwa. Tradycja i wiara maluje na wąskich polnych dróżkach  wiernych idących ze śpiewem i modlitwą pod figurę Matki Boskiej.
A może ta tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie jest potrzebna do zachowania równowagi w dzisiejszym świecie? Majka47

24 maja 2011

Korzystne zmiany i niepodzianki.

Zwykły spacer po mieście może przynieść wiele nowych spostrzeżeń.
W słoneczny dzień Bielsko Biała - stolica Podbeskidzia - a moje najbliższe większe miasto lśni blaskiem dawnej i współczesnej urody. Porównywane do małego Wiednia, z pięknymi, zabytkowymi kamieniczkami dawnych bielskich przemysłowców ma swój niepowtarzalny klimat. 
Odnowiony dworzec, Stary Rynek z wagą miejską i studnią, uroczy bulwar nad rzeką, wspaniały ratusz miejski, Zamek, Katedra, teatr - i wiele jeszcze innych zabytków zgromadzonych na stosunkowo niewielkim terenie tworzy barwną mozaikę. 
A oprócz tego nowe - Sfera I i Sfera II - przestronne galerie, nowocześnie zaprojektowane, wszechobecna zieleń - zapewniają pozytywne wrażenia.
Właśnie przy Sferze II został niedawno odsłonięty pomnik Bolka i Lolka. Pomniki wykonane zostały z brązu, o wysokości ok.1,3m.

Pomiędzy nimi stoi globus, z zaznaczonym miastem rodzinnym Bolka i Lolka.
Drugie zdjęcie przypomina Reksia - pomnik, który już  od sierpnia 2009 roku przyciąga dzieci i przypomina stare, dobre bajki.
Dobrze więc, że powstały te bajkowe pomniki - dla upamiętnienia  
słynnych filmów dla dzieci, które powstawały właśnie w Bielsku- Białej . 

A na zakończenie majowego spaceru po mieście dwa zdjęcia z klimatem zabytkowych kamienic i nadrzecznych bulwarów. Majka47

23 maja 2011

Mocny akcent.

Reklama rządzi się swoimi prawami. Czasem jest nam potrzebna, czasem denerwuje. Czasem dochodzi do perfekcji, czasem  - aby ją zrozumieć potrzeba trochę inteligencji, a czasem jest mocnym akcentem. Taki mocny akcent zaserwowała nam niedawno jedna z agencji zajmująca się rozprowadzaniem kosmetyków, skądinąd znanych i od dawna znajdujących się na naszym rynku, a raczej w sprzedaży indywidualnej, trafiającej wprost do odbiorcy poprzez sieć konsultantów. 
Jeśli potrzebuję jakiś kosmetyk - dokonuję wyboru, zamawiam i po określonym czasie otrzymuję. Tym razem jednak niczego nie zamówiłam, gdyż miałam kłopot z określeniem siebie pod dany kosmetyk. Tak wspaniale sformułowanej reklamy, tak kuszącej i dającej tyle możliwości już od dawna nie spotkałam. Myślę, że trochę to zostało "przedobrzone". Zaczęłam więc oglądać katalog pod kątem 
reklamy i zachęty do kupna. Bo któż nie chciałby być w czułych objęciach - to zachęta do balsamów, kremów, żelów, mleczek itp.?
ABC szczęśliwych stóp - to też ciekawe skojarzenie. Szczęśliwy może być człowiek, ale stopy? Powinny być zdrowe, sprawne, zadbane, ale szczęśliwe?
Ale największy problem zaczął się przy wyborze perfum i wód zapachowych. Ciekawy ten podział kobiet, i wiem, że nie tylko ja mam kłopot do jakiego nazewnictwa się zaliczyć...
-dla kobiety olśniewającej?
-dla kobiety hipnotyzującej?
-dla kobiety wyrafinowanej?
-dla kobiety eleganckiej?
-dla kobiety radosnej?
-dla kobiety energicznej?
-dla kobiety namiętnej?
-dla kobiety pełnej wdzięku?
-dla kobiety, która kocha flirt?
Trochę tego dużo - a jeśli charakteryzujemy się  więcej niż jednym określeniem - to co wtedy? Pozostaje mieszać zapachy... 
A tak na marginesie - trzeba po prostu kupować ten kosmetyk, który się skończył, a nie na zapas i nie ulegać ślepo reklamie - choćby najzabawniejszej...  Majka47

20 maja 2011

Przed sezonem sanatoryjnym, który trwa cały rok...

Ludwik Jerzy Kern        SEZON
Jeden nad morze,
Drugi w góry, Do Ciechocinka
Poniektóry, 
Inny znów inny
Woli z "badów",
Jakąś Kudowę 
Czy Świeradow, Jakiś Iwonicz,
Jakąś Rabkę,
Gdzie mu co rano
dadzą papkę,
Gdzie wykurują
Go jak trzeba,
Żeby mógł zdrowy
Iść do nieba...
Jadą więc ciała
Ludzkie, jadą,
Wioząc organy
Ku tym "badom"
Schorzałe serca
Smutne nerki,
Kichy tęskniące 
Do wyżerki,
Wątroby prełne
Alkoholu,
Stawy, co przy sia-
Daniu bolą,
Pęcherze, które
nie chcą nazbyt,
I stolce bez roz-
Kładu jazdy...
W "badach" czekają 
Już doktorzy, 
Więc do doktorów
Biegnie kto żyw. Doktor opuka,
Doktor zbada,
Pytań kilkoro
Doktor zada,
Kończyną ta
lub tą porusza
I zmienia człeka
W kuracjusza.
Potem wystawia
Mu diagnozę,
co znaczy, że już
Nic nie może...
Codziennie wanna,
co dzien manna,
Z daleka raz na
Tydzień panna.
Spacer po lasku,
Wdech, przysiady.
(Chciałbyś coś więcej?
Nie da rady!)
wreszcie sadełko, wreszcie tusza,
Człek się o wiele
Raźniej rusza,
Śmieje się, tańczy,
Gwiżdże sobie,
Czyli że jest już
Po chorobie...
Przeto wracają
Z wód organy,
A każdy śliczny
I cacany.
Serduszka równo:
Tiku, tiku,
Pęcherze z werwą:
Siku, siku,
Wątroby chwacko, 
Bez zarzutu,
Kichy, że można
Deser z drutu.
Przez rok jest cała
Polska zdrowa, Aż przyjdzie sezon
I od nowa...
Jeden nad morze,
Drugi w góry,
Do Ciechocinka
Poniektóry -
Inny wybierze
Inny z "badów"
Jakaś Kudowę
Czy Świeradów,
Jakiś Iwonicz,
Jakąś Rabkę,
Gdzie mu co rano
Dadzą papkę,
Gdzie wykurują
Go jak trzeba,
Żeby mógł zdrowy
Iść do nieba. 
Wiersz przepisałam z tomiku wierszy Ludwika Jerzego Kerna pt. Kolekcja - wydanego w 1966r.      Majka47

19 maja 2011

Jelitówka - trzydniówka.

Tak się kręci od jakiegoś czasu po naszej okolicy i przetrzebia mieszkańców kolejnych domów. Nie oszczędza ani niemowlaków, ani dorosłych, ani gimnazjalistów. Jest bardzo dokuczliwa, bardzo osłabia, i wycieńcza organizm.  Charakterystyczne objawy są przykre i trudne do zniesienia na przykład w czasie godzin pracy czy w podróży.
Trzeba to przetrwać, przeczekać głodówką lub bardzo oszczędną dietką, wspomagać łagodnymi środkami probiotycznymi. 
Z rodziny, z którą jestem w bliskim kontakcie, prawie wszyscy doznali już objawów tej choroby. Kto nie chcę być chory - łyka profilaktycznie jakieś biotyki regulujące pracę przewodu pokarmowego i uodparniające.   
Tymczasem wiosna w pełnym rozkwicie i w letnich temperaturach.
Ogrody wyglądają pysznie i królewsko, tym bardziej, że dominują rododendrony i azalie w pełnej gamie kolorystycznej. Taki miks azaliowych kolorów z naszego ogrodu załączam jako antywirus na wszelkie jelitówki - trzydniówki. Majka47

 

18 maja 2011

Samodzielność...

Piękny i  budujący przykład dziewczynki z klasy czwartej, która sama wie, czego chce i co powinna. Nie czeka na przypomnienie rodziców o terminowych sprawach, tylko sama bierze sprawy w swoje ręce. Na korkowej tablicy przypina najważniejsze hasła mające przypomnieć jej o tym, o czym zapomnieć nie powinna. Taka postawa nie wynikła oczywiście z niczego, i nie wyskoczyła jak przysłowiowy Filip z konopi, tylko była od najmłodszych lat przyzwyczajana umiejętnie do zaradności  i samodzielności. Od umiejętności samodzielnego ubierania, wiązania sznurowadeł, układania rzeczy w półeczkach, poprzez samodzielne pakowanie tornistra, a nawet robienia sobie śniadania - do prawidłowej postawy dobrej, solidnej uczennicy, która potrafi wyodrębnić to, o czym nie powinna zapomnieć.  Ten graficzny sposób umieszczony w widocznym miejscu w jej pokoju przypomina jej właśnie o tych najważniejszych spawach. Widać, że to robocza "dekoracja", że pisane to w pośpiechu, i na różnych kartkach - ale ważne, że dla niej to jest czytelne i spełnia swoją rolę.  
A może w natłoku różnych spraw i dorośli powinni w podobny sposób przypominać sobie o terminowych sprawach?Ważny jest system - dla każdego być może inny - spełniający swoją rolę w zabieganym świecie. Majka47

17 maja 2011

Samozaparcie...

Bardzo lubię pływać, na basen jednak nie zawsze regularnie udaje mi się dotrzeć. Są różne powody, najczęściej są to inne zajęcia, których nie można przełożyć na inny termin. Na basenie też mam stałą godzinę, najbardziej odpowiadającą rytmowi mojego dnia. Jest więc grupa ludzi, których zna się po pewnym czasie już nie tylko z widzenia, lecz z krótkich zdań wymienianych w szatni, czy na rekreacyjnej części basenu. Jest tam grupka starszych pań, które regularnie, cały rok - dwa lub trzy razy w tygodniu - spotykają się na pływalni. Niektóre nawet nie umieją pływać, ćwiczą więc z deską, korzystają z natrysków i masaży, brodzą po wodzie. Twierdzą, że nie wiedzą co to przeziębienie, katar czy kaszel. Mogłyby sobie przecież spokojnie oglądać program tv, czytać książkę czy troszeczkę "poplotkować". Ale wybrały taki właśnie sposób na zdrowie i na spędzanie wolnego czasu. I nie rezygnują nawet w największy deszcz czy chłód. 
Są panie i panowie, którzy całą godzinę pływają na torach pływackich, tak, jakby to były najważniejsze zawody. Jest młody chłopak, niepełnosprawny, przychodzący z ojcem, który zajęcia na basenie i kontakt z wodą traktuje rehabilitacyjnie. Czasem można zobaczyć  panie ćwiczące elementy wodnej gimnastyki. spotykam również pana, który po wylewie - ale oczywiście za zgodą lekarza - bardzo często przychodzi na basen - pływa, korzysta z masaży i natrysków, a stan jego zdrowia ulega zdecydowanej poprawie.  
Wszystkie te opisane sytuacje łączy samozaparcie, swoisty priorytet,
który trzeba spośród innych spraw postawić na pierwszym miejscu.
Najcenniejszą sprawą za  dokonany wybór jest przecież zdrowie, dobre samopoczucie i ...zgrabna sylwetka. Majka47

16 maja 2011

Smaki wiosny.

Prawie nie piszę na temat dań, gotowania, nie podaję ciekawych przepisów, ani zestawu potraw. Raz tylko pisałam o daniach z różnych stron Polski i z wyjazdów zagranicznych w kontekście przybliżenia gościom uroków naszych wojaży.

Wiosna jednak rządzi się swoimi prawami i wchodzi nam do kuchni ze swoimi kolorami, smakami i zapachami. A "zielenina" obecna - to już nie marcowe nowalijki, nie anemiczny szczypiorek, nie sztucznie pędzona pietruszka - lecz smaczne, zdrowe i jadalne zielone części tych roślin. Przyozdabiają prawie wszystkie potrawy, goszczą na naszych stołach i dekorują kuchnie. Osobną grupę stanowią zioła, świeże zioła, dodawane do zup, łączone z pomidorami, z sałatkami i surówkami.  Na zdjęciu obok - dorodny lubczyk (inaczej pietruszka maga), który pięknie przezimował, a nisko przy ziemi rośnie mięta, doskonała na herbatkę i jako przyprawa do mięs i deserów. 
Te wiosenne zioła i warzywa wręcz wymuszają na nas inne przyrządzanie posiłków, używanie mniejszej ilości majonezu czy śmietany, zastępowanie tych produktów paroma kroplami dobrej oliwy, a dosmaczanie - zamiast solą - solą morską z ziołami, lub solą morską z czosnkiem. To są bardzo dobre produkty, które naszą wiosenną  kuchnię uczynią lżejszą i zdrowszą. Majka47
 

13 maja 2011

Z Międzynarodowej Wystawy Kwiatów w Chorzowie.

Kwiatami zachwycałam się i interesowałam od zawsze. Od wielu zresztą już lat bywam na wystawie kwiatów w Chorzowie. Zawsze można wypatrzyć tam jakąś ciekawa roślinę, podglądnąć dekoracje drzew i krzewów i usadzenia roślin. 
Ta Międzynarodowa Wystawa Kwiatów trwa cztery dni  - od samego początku do końca cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Chorzów znajduje się właściwie w centrum najbardziej zagęszczonej aglomeracji Śląska i Zagłębia. Tam każdy kwiatek, drzewo i krzew jest ceniony. Powodzeniem cieszą się ogródki działkowe, na których można uprawiać warzywa i hodować kwiaty. Zresztą ludzie z bloków ukwiecają swoje balkony i okna sadząc kwiaty w skrzynkach i donicach. Bohaterem obecnej wystawy jest bonsai.
 Oprócz przepięknych różnych form roślin zielonych - można było zobaczyć i azalię - ciekawie prowadzoną jako bonsai kwitnące. 
 Uwagę przyciągały wspaniałe kolory rododendronów i azalii, o niespotykanych kolorach.
A oprócz tego zaciekawiły mnie aranżacje ogrodowe, kolorystycznie związane z modą, która jakoby z salonów trafiła do ogrodów. 


 Fiolet, lila, ażurowa folia niewiele mają wspólnego z naturą, ale w niewielkiej ilości mogą być inspiracją do urządzenia dekoracji w swoim ulubionym edenie. 
Podsumowując - wystawa ma już swoje stałe miejsc od lat w Wojewódzkim Parku Kultury w Chorzowie, jest potrzebna mieszkańcom  Katowic i przyjezdnym - niejednokrotnie spoza województwa i jest idealnym sposobem na wybranie się z całą rodziną na chociaż jeden weekendowy dzień wśród kwiatów. Majka47

11 maja 2011

Majowe festyny i świętowania.

Dni majowe lub majowo - czerwcowe od dawna obfitowały w różne festyny, świętowania czy festiwale. 
Końcem maja lub początkiem czerwca odbywało się Święto Pieśni i Tańca. Był to swoisty przegląd zespołów artystycznych nie tylko  dzieci szkolnych,  ale i dorosłych. Na estradach na wolnym powietrzu prezentowały się chóry i zespoły muzyczne, indywidualne występy wokalne i orkiestry. Było gwarno, pogodnie, a radosne melodie ładnie współgrały najczęściej z przepiękną pogodą.
Dużym powodzeniem cieszyły się Dni Sportu. Poszczególne szkoły, drużyny czy zespoły rywalizowały  między sobą o puchary i medale. 
Lecz maj przede wszystkim poświęcony był książce. Hucznie były obchodzone Dni Kultury, Książki i Prasy. To co teraz nazywa się targami książki odbywało się w każdym mieście, szkole, a nawet w bibliotece. Były kiermasze książek - najczęściej na wolnym powietrzu. Na kiermaszach  można było spotkać wybitnego pisarza czy poetę i zakupić książkę z autografem. Największy kiermasz książki odbywał się wokół Pałacu Kultury w Warszawie. Te przeglądy zespołów, sportowych zawodów oraz wystawy książek nadal istnieją, lecz nieco w innej formie, i nie zawsze w maju. 
A z majowych dni pozostał nam tylko - też stosunkowo młody - VIII
Ogólnopolski Tydzień Bibliotek. Jako ciekawostkę podpowiem, że w tym tygodniu można bez umownej kary zwrócić od dawna przetrzymywana książkę do biblioteki. Majka47

10 maja 2011

Sezon wycieczkowy.

Maj i czerwiec to miesiące, w których uczniowie najczęściej wyjeżdżają na wycieczki. Czekają na to przez cały rok, niejednokrotnie przez cały rok oszczędzają - wpłacając co miesiąc określoną kwotę na klasowe konto. Czasem mają kłopoty nawet z tą mini ratką i wówczas im smutno. Pomoże w takim przypadku czasem cała klasa, czasem szkoła. Najlepiej, aby jechała cała klasa. Inaczej się poznaje dzieci na wycieczkach niż na lekcjach. Uwidaczniają się cechy, które w warunkach szkolnych nigdy nie są widoczne.  Ktoś bardzo zamknięty w szkole - potrafi na wycieczce być duszą towarzystwa, ktoś inny - właśnie na wycieczce błyśnie niespodziewaną wiedzą z różnych dziedzin, i odwrotnie czasem ktoś smutnieje - jakby za czymś tęsknił. 
Wreszcie nadchodzi upragniony wyjazd. Walory poznawcze i łatwość przyswajalna wiadomości na wycieczce nie może się nawet porównać z ta klasową. Dzieci chłoną wszystko i pozostaje to w ich pamięci na bardzo długo, niejednokrotnie przez całe życie. 
Byłam dzisiaj w takiej wycieczkowej miejscowości - w pięknym śląskim miasteczku z zabytkowym zespołem pałacowo- parkowym w Pszczynie. Piękny park tonął w majowej zieleni w różnych odcieniach, poczciwe lwy strzegły pałacu, a na dróżkach parkowych i zabytkowym ryneczku można było zobaczyć mnóstwo wycieczek.




















Jednakże te piękne widoki, zabytkowe wnętrza, a nawet cudna pogoda nie mają wpływu na organizację wycieczki. Prowadzący wycieczkę - przeważnie nauczyciel -  musi mieć wszystko dopięte "na ostatni guzik" , od spraw bezpieczeństwa począwszy, poprzez merytorykę, aż do czynności opiekuńczych, szczególnie przy młodszych dzieciakach. To trudna praca  - odpowiedzialność za całą klasę, natychmiastowe reagowanie w wypadkach szczególnych, a jeśli wycieczka jest kilkudniowa praca nauczyciela trwa praktycznie bez przerwy, w pełnej gotowości dzień i noc. Nawet kierowcy autokarów mają gwarantowaną przerwę na sen i odpoczynek co 7 godzin, a wypadku prowadzącego wycieczkę ta gotowość trwa dzień i noc. Bo jeśli nocą się coś wydarzy - to też jest odpowiedzialny nauczyciel . Dlatego patrząc na beztroskie i uśmiechnięte dzieci na wycieczce doceńmy profesjonalizm prowadzącego. Majka47

9 maja 2011

Podpatrzone...podsłuchane....

Sklepów ci u nas dostatek. Wiele razy już poruszałam ten temat, ale dziś - trochę przewrotnie, lecz prawdziwie. Wydaje się, że wreszcie nauczyliśmy się kupować. Najpierw "przychodzą" na nasze klatki czy domy te pogardzane ulotki reklamowe. Pogardzane, ale jednak skrzętnie wertowane, bo niby skąd mielibyśmy wiedzieć gdzie jest cena najkorzystniejsza cena masła, a gdzie czekają na nas wspaniałe meble ogrodowe czy najnowsze telewizory prawie za darmo - lub za malutką ratkę?Przeglądamy więc, robimy notatki, podliczamy finanse, sprawdzamy datę w kalendarzu -( czy na pewno od dziś?) i w drogę...
Markety jak wiadomo mają dość sporą powierzchnię, wiele regałów i pólek A wybrane rzeczy czekają...Widać więc grupki osób wchodzących do sklepu. Ale nie chodzi się już teraz kolejno sklepowymi ścieżkami. Teraz to jest swoisty bieg do promocji, do towarów z gazetek .Ktoś mniej zaznajomiony zatrzymuje się w innym miejscu, przy towarze, który go być może zaciekawił, lecz zaraz zostaje przywołany do porządku: prędzej! Nie wiesz, ze najpierw trzeba podejść do towarów z promocji? I zaczyna się wielkie wybieranie i grzebanina - za rozmiarem, za kolorem za ceną. Koszyki zapełniają się. Przy kasie koszyki  prawie pod wierzch wyłożone "potrzebnymi" towarami. Ktoś bardziej roztropny pyta - a można oddać czy wymienić? Oczywiście można - tylko jak najszybciej, najlepiej jutro...
A czy te prawie "łowy" nie staną się nałogiem kupowania? Majka47   

6 maja 2011

Uroczystości rodzinne.

Maj - to miesiąc, w którym kumuluje się wiele uroczystości rodzinnych. Święta, i kwiecień, maj - to spotkania w gronie rodzinnym, a następne trzy miesiące - to już wyjazdy, wycieczki, kolonie, wczasy itp. 
Jest teraz czas uroczystych przyjęć organizowanych dzieciom przystępującym do pierwszej komunii świętej. Pomijam sprawy prezentów- upominków i właściwego skierowania uwagi dzieci na sedno przyjęcia. 
Pomijam koszt takiego spotkania, który niejednokrotnie odbywa się w lokalu i wcale nie jest niski. 
Pomijam koszt ubrania dziecka i wszystkich składek. 
Jeśli więc jest już wszystko zapięte na ostatni guzik, i ta niedziela właśnie nadchodzi - poświęćmy więcej niż zwykle uwagi naszemu dziecku. Niech czuje nasze zainteresowanie, zachęćmy go do rozmowy z rzadziej spotykanym gościem, zapytajmy o jego przeżycia, a nawet i o szkołę. Oprócz przeżycia duchowego dziecko pozostaje dzieckiem łącznie ze swoimi porażkami i zwycięstwami. Dajmy mu czas opowiedzieć o swoim najlepszym koledze, niech pokaże swoje szkolne nagrody , sportowe medale, niech zagra - jeśli się uczy grać na jakimś instrumencie. 
Niech to będzie jego dzień, niech będzie w centrum uwagi, niech to właśnie on, a nie super lokal, strój czy super dania będą najważniejsze. 
A przy okazji liczniejszego niż zwykle spotkania w rodzinnym gronie - dziecko uczy się również odpowiedniego zachowania przy stole i przy gościach. 
Jeśli to spotkanie będzie poświęcone dziecku, to na pewno na długo zapamięta swoje pierwsze pełne uczestnictwo we mszy świętej i miłą atmosferę rodzinnego spotkania. Majka47

5 maja 2011

Trzeci Maja w literaturze.

Był taki serial telewizyjny nakręcony na podstawie powieści Albina Siekierskiego pt. "Blisko, coraz bliżej". Cieszył się ogromną popularnością - szczególnie na Górnym Śląsku, gdyż wiernie odzwierciedlał zawiłości polityczne i społeczne Śląska, a także wartości, w których żyły następne pokolenia. Nie wiem dlaczego, ale serial ten nie był chyba nigdy powtarzany. Pozostała tylko książka. I do niej właśnie wróciłam w te dni majowe. Saga śląska obejmuje wydarzenia od klęski powstania styczniowego 1863, poprzez drugie i trzecie powstanie, aż do 1945r.
W tym wpisie chciałabym przytoczyć fragmenty, jak obchodzono Święto 3 Maja na Śląsku w maju 1939r.
Będę cytować fragmenty powieści nie rozwijające akcji, lecz opisujące tylko uczczenie tego Święta.
 Nadszedł trzeci dzień maja.Wczesnym rankiem na placu Niepodległości zagrała orkiestra, po czym przeszła głównymi ulicami osiedla. Tak zaczynało się to święto każdego roku. W całym kraju obchodzono je uroczyście, ale tutaj, na Górnym Śląsku, ludzie mieli szczególny powód, by wypadło jak najokazalej. Wszak w nocy z drugiego na trzeciego maja wybuchło trzecie powstanie...
Dlatego było to podwójnie radosne święto.
Co roku przed szkołą formował się pochód i wyruszał na plac Niepodległości.  na czele jechali chłopcy na rowerach. Na kierownicach mieli bukiety kwiatów. Nie zawsze były to bzy...Koła rowerów przyozdabiano paskami białej i czerwonej krepy. Za kolarzami kroczyła orkiestra, ta sama, która rano budziła mieszkańców. W dalszej kolejności maszerowała dziatwa szkolna, szczebiocąc wesoło. Za dziećmi szła kolumna harcerzy...Paradne mundury Sokołów czerwieniły się amarantowymi koszulami. Za nimi maszerowała młodzież powstańcza, potem matki- Polki w strojach śląskich i powstańcy - niektórzy tylko w rogatywkach, bo nie stać ich było na cały mundur. Na końcu szli nie zrzeszeni. 
A na chodnikach po obu stronach drogi gromadzili się ludzie. Jedni przyglądali się pochodowi, inni włączali do ostatniej grupy maszerujących...Właśnie zbliżała się nowa kolumna ze sztandarem. mężczyźni stojący na chodnikach zdejmowali czapki i kapelusze...
Myślę, że ten przytoczony fragment dobrze oddaje atmosferę czczenia tego święta, a nam daje dużo do myślenia...Majka47  
 

4 maja 2011

Zawsze nostalgicznie i wspomnieniowo...

Ta kiść majowego bzu dedykowana na szczęście dla wszystkich piszących maturę 2011. Bo dziś ruszyły egzaminy maturalne. Spokojnie, bez gwałtownych zmian, dobrze przygotowani maturzyści zaliczają swoją pierwszą dorosłość. Denerwują się rodzice, dziadkowie, nauczyciele. A znam takich uczących, którzy do końca sekundowali w powtórkach materiału, podnosili na duchu, byli ze swoimi uczniami wszędzie - na nk i na f., doradzali, dopingowali, podpowiadali. Dziś uczniowie odświętnie ubrani już są po pierwszych wrażeniach. Myślę, że minęła trema i następne egzaminy będą już zdawane "z marszu" - według wyznaczonych terminów. 
A dla wszystkich pozostałych, którzy ten pierwszy dorosły egzamin mają już poza sobą pozostają niezapomniane wspomnienia. I nieważne, czy są to dwa lata wstecz, czy czterdzieści pięć lat po maturze zawsze kojarzy się biel bluzek i koszul, kwitnące kasztany, 
egzaminy ustne i pisemne, a czasem - bal maturalny, który teraz częściej zastępuje studniówka. 
Matura - to taka brama, przez którą trzeba przejść, aby zdecydować i wybrać kierunek studiów, a tym samym określić swoje miejsce w życiu. 
Więc i ja - wspominając swój egzamin dojrzałości - życzę zainteresowanym połamania pióra! Majka47

2 maja 2011

Majowo - świątecznie.

Taki piękny początek maja, a raczej nawet przełom kwietnia i maja - bo i ślub książęcy, potem weekend - ciepły, wiosenny, niedzielna beatyfikacja i znów święto. A przed świętem 3 majowym i 3 maja różne barwne uroczystości, składanie wieńców, msze za Ojczyznę, korowody historyczne i parady mundurowe. Po południu majówki, 
festyny i koncerty na wolnym powietrzu.   Ogrody i sady - ukwiecone, nie wiadomo, czy to spadł śnieg, czy tak obficie kwitną drzewa. Tak , to drzewa owocowe - powinien być urodzaj owoców w tym roku...
A co mówią przysłowia o maju?
- Pierwszego maja deszcz, nieurodzaju wieszcz.
- Na święty Stanisław drzwi i oka wystaw( te zimowe, podwójne).
- Kiedy maj zimny, a w czerwcu pada, gospodarz pełne stodoły posiada. 
- Pankracy, Serwacy, Bonifacy - źli na ogrody chłopacy. 
- Święta Zofija ciepło rozwija. 
- Jeśli w Świątki deszcz pada, wielką biedę zapowiada. 
Ukazuje nam się więc maj jako miesiąc w pełnym rozkwicie wiosny, ciepły, ale i wilgotny, trochę deszczowy, trochę słoneczny. 
Najbardziej znani imiennicy to Maria, Józef, Stanisław, Monika, Zofia, Joanna, Zuzanna, Jan, Magdalena.
Korzystajmy więc z maja, z przygotowanych imprez, wyjazdów, wycieczek bo to właśnie czas na to, aby się przenieść z  pomieszczeń na pole (tak mówią w Małopolsce i na Śląsku), na dwór, na świeże pachnące kwiatami i słońcem powietrze. Majka47