27 lutego 2012

Przedwiośnie = staropolski przednówek?

Następny mój wpis  będzie już w marcu, czyli  na przedwiośniu. Ładnie to zabrzmiało i wszyscy czekamy na przełom zimy. Takim odpowiednikiem obecnego przedwiośnia był staropolski przednówek.
Przypadał on o wiele później niż przedwiośnie, gdyż przednówek to był czas przed nowym sezonem, gdzie można było coś zebrać z pola. Przeważnie więc był to maj lub czerwiec - przynajmniej do pierwszych sianokosów. Wszystko wtedy się kończyło: kiszonki, kwaszonki, zaprawy, siano i słoma dla bydła, zboże dla ptactwa domowego, a ziemniaki były przygotowane i odpowiednio pokrojone - przeznaczone do sadzenia. Bogaci gospodarze ratowali ubogich użyczając im koszyk ziemniaków, czy woreczek kaszy czy mąki - ale oczywiście za odrobek w polu. Bardzo obrazowo przedstawia to Władysław Stanisław Reymont w "Chłopach". Trudny to więc był czas i dla ludzi i dla zwierząt. 

Obecnie tych problemów z żywnością nie obserwujemy - wręcz przeciwnie - na straganach i w marketach pełnia lata.  Kuszą kolorowe warzywa i owoce, wszelkie przetwory, produkty i półprodukty - wszystko dostępne. Czasem tylko portmonetka ma za małą pojemność i nie zmieszczą się tam wszystkie pieniądze, które chcielibyśmy wydać. 
Mimo tego odczuwamy przedwiośnie. Skóra po zimie wysuszona - bo przecież cały czas w ogrzewanych pomieszczeniach, dłonie i stopy dopominają się o coraz to lepsze ( i droższe ) kremy z mocznikiem, ubrania zrobiły się jakby trochę bardziej dopasowane - i to nie przez krawca, a z powodu jakichś wałeczków i fałdek na naszej figurze. 
Narzekamy na zmęczenie wiosenne, senność, zniszczone włosy spod czapek - a przecież czapki były potrzebne, bo zima była ostra i wichry niecodzienne.  
To jest właśnie współczesne przedwiośnie czyli przednówek. Zawsze jest coś za coś. Ale weźmiemy się za to, powoli wszystko powróci do normy, a nasza aktywność zimowa często równa niedźwiedziej zamieni się w olimpijską, tym bardziej, że na horyzoncie...marzec z wiosną. Majka47  
  

24 lutego 2012

Wielkopostna droga krzyżowa w poezji i w malarstwie.

W każdy piątek Wielkiego Postu odbywa się w kościołach nabożeństwo drogi krzyżowej.
Oprócz tego z drogą krzyżową spotykamy się w wielu miejscach.
Nawet na szlakach górskich i turystycznych - wkomponowane w układ terenu znajdują się słynne drogi krzyżowe - między innymi w Bardzie Śląskim i Wejherowie. 
Męka i Zmartwychwstanie jest odzwierciedlone w sztuce ludowej w wielu krajach, przez wielu malarzy i twórców. 
Być może przy bliższym zainteresowaniu okaże się, że w niedalekim  od naszego zamieszkania kościółku znajdują się słynne rzeźby czy obrazy drogi krzyżowej. 
Nie pomoże jednak tylko zaobserwować ten fakt, lecz przeżyć kolejne stacje drogi krzyżowej. 
Z niecodzienną drogą krzyżową możemy się spotkać w Częstochowie na Jasnej Górze. Artysta malarz Jerzy Duda Gracz w 2001roku ukończył swoje monumentalne arcydzieło - drogę krzyżową składającą się z XVIII obrazów o wymiarach przeważnie 185- 117cm, a największy 185x 234cm. Stacje drogi krzyżowej były osobistym votum artysty złożone Matce Bożej na Jasnej Górze. 
W 2001 roku we wrześniu  uroczystość odsłonięcia tego daru uświetnił poeta Ernest Bryll, który opatrzył stacje poetyckimi komentarzami  oprawę muzyczną zapewnił Roman Kołakowski i Wojciech Kilar, a także chór i orkiestra Filharmonii Śląskiej. 
Tak więc w przeżywaniu drogi krzyżowej  może pomóc malarstwo, poezja i muzyka. 
Warto chyba w Wielkim Poście zajrzeć właśnie do tomiku wierszy Ernesta Brylla pt. "Nie proszę o wielkie znaki" do rozdziału pod tytułem Golgota Jasnogórska. Poetycko ujęte poszczególne stacje drogi krzyżowej, dopasowane do obrazów Jerzego Dudy Gracza stanowią poetycką modlitwę i rozmyślanie nad Męką Pańską. A poza tym w wierszach pana Ernesta Brylla znajduje się i człowiek ze swoimi niejednokrotnie trudnymi problemami i nasz kraj ze swoimi trudnymi problemami, a wszystko to w odniesieniu do Boga i jego męki. 
To taka moja podpowiedź jak inaczej, a równie głęboko można przeżyć to, co stało się pod krzyżem. A może tak, jak wędrujemy do bożonarodzeniowych stajenek  - odkryjemy również w pobliżu nas jakąś Golgotę? Majka47
 

20 lutego 2012

Wyciszenie codziennością.

Bardzo lubię codzienne prace w domu. Najbardziej jednak podoba mi się sprzątanie na wiosnę.  To już za niedługo, gdyż wydaje mi się, że pierwsze symptomy zbliżającej się wiosny to nie pączki na drzewach, czy trele kosów, lecz właśnie chęć wpuszczenia do mieszkania jak najwięcej słonka i świeżego powietrza z błękitnym niebem włącznie. Tymczasem firanki przeważnie od świąt "zdobią" nasze okna, wszystko domaga się wyczyszczenia, umycia, przetarcia. Nieważne, że święta wielkanocne będą dopiero w kwietniu - pozimowe porządki czas zacząć robić lada moment. Zima już dosyć zatrzymała się w naszych progach, za zamkniętymi oknami. Na pewno początkiem marca można zacząć robić porządki.
Pomoże nam w tym coraz mocniejsze marcowe słońce, bezlitośnie wskazując każdą smugę, każdą pajęczynkę, nawet niewielkie zabrudzenia czy ślady od ogrzewania.
Czekają na nas również kwiaty doniczkowe, które już można zacząć przesadzać i zasilać. Dawniej kwiaty przesadzało się na św. Józefa - w marcu, ale były to kwiaty rodzime, nie hodowane w szklarniach i nie przystosowane do całorocznego zdobienia mieszania. Dziś wiele kwiatów to kwiaty szklarniowe, kwiaty z Holandii, kwiaty, które nie mają tzw. zimowego okresu spoczynku. W ciepłych, ogrzewanych mieszkaniach cały rok muszą być zadbane i zdrowe. Tymczasem po okresie grzewczym wymagają od nas przedwiosennej troski i uwagi. Oberwać suche liście, przesadzić, przyciąć, zasilić. Znów będą cieszyć nasze oczy. 
Posprzątany gruntownie dom czy mieszkanie wyzwala w nas chęć zmian, może przestawienia niektórych mebli, może inną dekorację czy kolorystykę wnętrza. 
Na koniec możemy już przyciąć do wazonika gałązkę forsycji lub bazi, będziemy obserwować jak się  rozwijają i wiosennie zdobią nasze mieszkanie. 
Takie prace wyciszają i dają wiosenną radość. Majka47

17 lutego 2012

Co masz zrobić jutro, zrób dziś.

Tytuł wpisu jest porzekadłem, ale zawiera w sobie wiele prawdy. Jednakże nie chodzi nawet o codzienne czynności i prace dotyczące życia codziennego, chociaż chyba porzekadło od tych czynności wzięło swój sens. 
Mnie skojarzyło się to powiedzenie z dbaniem o swoje zdrowie. Ileż to ludzi nie idzie do stomatologa wtedy, kiedy trzeba po prostu skontrolować stan uzębienia - tylko czeka...nie wiadomo na co. A najczęściej nie idzie wcale, tym bardziej, że nie zawsze można skorzystać z ubezpieczenia, a pieniążków brak na prywatną wizytę. 
Do tego problemu dołączają się złe wyniki laboratoryjne, robione przy okazji różnych sytuacji. Wiemy więc, co nam dolega, ale nie kontynuujemy leczenia z różnych przyczyn - z braku czasu, lęku, braku zaostrzenia stanu chorobowego...A choroba się rozwija i podstępnie niszczy nasz organizm. Nagle okaże się, że za późno na leczenie. 
Nawet nie wszyscy korzystamy z ogólnych akcji nawołujących do badania, takich jak mammografia, cytologia, badanie na osteoporozę. Ogłaszane są terminy badań w danych miejscowościach, zaproszenia rozsyłane są imiennie do domów, lecz i tak nie wszyscy z tego korzystają. 
Do tego dołącza się akcja badania wzroku i słuchu. Zainteresowanie jest, ale te osoby, które tego najwięcej potrzebują i tak nie przyjdą. 
Jeśli już wiemy co nam dolega - to nie odkładajmy leczenia. Tutaj właśnie ma zastosowanie tytuł mojego wpisu. Nie odkładaj na później potrzebnych wizyt i spotkań z lekarzem, tylko mimo wielu  trudności ze służbą zdrowia starajmy się jak najszybciej podjąć leczenie. 
Może warto wykorzystać początek roku na sprawdzenie stanu swego zdrowia, nawet zapisać się do kolejki do specjalisty  i nie  odkładać na potem czegoś, czego można potem żałować. Bo przecież "co masz zrobić jutro..."  Majka47

13 lutego 2012

Tradycje stare i nowe...

Na początku miesiąca rozpracowałam wydarzenia czekające nas w lutym. Było tego dość sporo, a wiele z nich wiąże się z tradycją. Niektóre wydarzenia swoją historią sięgają w zamierzchłe czasy, inne są bardzo młode. Wszystkie jednak są powiązane z naszą kulturą lub religią. Najmłodsze są walentynki i chociaż przyjęły się już u nas to obchodzą je najmłodsi. Starszym chyba nie podobają się gadżety, które przeważnie do niczego potem się nie przydają. Ale święto jest barwne, dominujące w serduszka i kolor miłości - więc jest to taka delikatna parada młodości i uczuć.
Natomiast zdecydowanie nie lubię tłustego czwartku, chociaż na przekór zamieszczę apetyczne zdjęcie. 
Nie jestem przeciwniczką pączków jako takich, ale urządzanie zawodów w ilości zjedzenia tych smakołyków uważam za szkodzenie sobie na zdrowiu i niepotrzebne obżarstwo. Już samo to, że pączek został symbolem karnawałowego obfitego jedzenia, ma swój dzień czyli tłusty czwartek, świadczy o jego kaloryczności  i szkodliwości. A robienie z tego zawodów naprawdę niczemu nie służy. Jest to jednocześnie pierwszy sygnał, że to ostatni "tłusty" czwartek, gdyż w następnym tygodniu czwartek będzie już wielkopostny. 
Tradycje więc tradycjom nie są równe i należy wszystko przyjmować z umiarem. Majka47

10 lutego 2012

Z obserwacji...

Moda zmieniała się na przestrzeni wieków. Zawsze z modą wiązały się również dodatki - torebki, buty, biżuteria - to też był element mody podlegający zmianie. 
Dziś zajmę się ...biżuterią. 
A zaczęło się wszystko od szewca. Zaniosłam do drobnej przeróbki pasek od torebki i ze zdumieniem usłyszałam, dlaczego moja torebka nie jest ze skóry. I wtedy zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście całe lata zawsze miałam torebki ze skóry, nosiłam je do znudzenia. Obecna skóra ekologiczna jest znacznie tańsza, ale za to różnorodność...do wyboru do koloru. 
Stwierdziłam więc, że skórę i złoto to ja nosiłam, a teraz nosi się inne ozdoby. Ponadczasowe są tylko brylanty. A kto teraz nosi złoto? Bardziej popularne i częściej noszone jest chyba srebro. 
Chętnie noszone i lubiane są naszyjniki z kamieni naturalnych. Na dodatek mają one swoje właściwości, potrafią działać nawet leczniczo, czasem same kamienie "wybierają" człowieka. Potrafią swoim wyglądem wzbudzić zainteresowanie, a nabyte i noszone okazują się swoistym talizmanem. 
Każdy znak zodiaku ma przypisany swój kamień. Noszenie naszyjników  z kamieni naturalnych leczy rożne schorzenia ( np. bursztyn).
Inną biżuterię noszą młode osoby. Jest to połączenie naturalnych materiałów, jak skóry, lnu, sznurka z  ozdobnymi koralikami, srebrem, kryształkami Swarowskiego.
Od pewnego czasu każdy może zrobić sobie biżuterię samodzielnie, tzw. biżuterię modułową. Dostępne są poszczególne elementy, które można dowolnie łączyć, dobierać, przywozić z podróży jako suweniry, a później dowolnie komponować w zależności od potrzeby
kolorystycznie, tworzyć z nich naszyjniki, bransoletkę lub kolczyki, lub całe komplety. 
Poszczególne moduły też są zróżnicowane cenowo - droższe - te naturalne i tańsze z materiałów sztucznych. 
Podoba mi się ta zabawa, a dla niektórych może być sposobem na życie.
 Przy takiej więc różnorodności stylów, kolorów i kształtów - czy jest miejsce na dawne złoto? Majka47

6 lutego 2012

Janusz Korczak współcześnie.

Takiego roku i takiego patrona roku jeszcze nie było. Poprzednie lata
przypominały nam o słynnych muzykach, poetach i pisarzach. Chodziliśmy na koncerty, na wystawy, na spotkania. 
A w tym roku? Janusz Korczak. Henryk Goldszmit. Stary Doktor.
Pracę i życie oddał dzieciom. Życie też. Co powiedziałby dzisiaj, gdyby zobaczył jak się mają dzieci w XXI wieku?
Czy byłby zadowolony z reformy oświaty, z wcześniejszego rozpoczynania edukacji, z likwidacji szkół?
Czy zapobiegłby niewłaściwemu traktowaniu dzieci? Czy mógłby jakoś pomóc? 
Czy pomógłby w edukacji rodziców, aby dziecko miało właściwe miejsce w rodzinie?
Jak ukierunkowałby zainteresowania i zajęcia dzieci poza szkołą?
Jak odebrałby przepełnione znów domy dziecka?
Problemów jest całe mnóstwo. Potrzebny ten rok korczakowski. Może nie tylko gospodarka (kryzys), ale i oświata się zagubiła?
Będą odczyty, filmy, sympozja. Może tam odnajdziemy serce starego Doktora, którego nie żałował dzieciom do końca? Oby. Majka47

3 lutego 2012

"Rozpracowany " luty.

W tym roku rok przestępny, więc miesiąc luty ma 29 dni. Mimo, że troszeczkę dłuższy od lutego 2011 -  to jest to miesiąc, w którym nie sposób się nudzić.
Przede wszystkim jest to miesiąc, w którym szkoły z poszczególnych województw korzystają z ferii zimowych. 
O pogodzie zimowej nie wspomnę, gdyż wielkie mrozy utrudniają wręcz korzystanie ze sportów zimowych na otwartym terenie - przynajmniej dzieciom, bo łatwo o odmrożenia. Pozostaje więc plan B organizowania zajęć tak, aby były atrakcyjne i  relaksujące. 
14 lutego - świętego Walentego. Dzień czerwony od miłości, walentynkowych serduszek i gadżetów. I czy go popieramy, czy nie - to dzień ten już się u nas zadomowił.
A 16 lutego  - to już tłusty czwartek, czyli szaleństwo pączkowe, bez liczenia kalorii czy obawy o cholesterol.
Sobota 18 jest ostatnią sobotą tegorocznego karnawału.
21 luty - tradycyjne ostatki, czyli śledziówka - zabawa do północy, bo po północy 22 - już środa popielcowa i Wielki Post. 
Przysłowia lutowe są na ogół znane, ale ponieważ teraz są różne anomalia pogodowe i nie zawsze się  sprawdza obserwacja pogody naszych pra- pra, więc przytoczę tylko jedno - może choć ono będzie prawdziwe.
- Na Gromnicę masz zimy połowicę. Dziś już 3, więc chyba z górki?
Znani lutowi imiennicy też będą świętować  swoje dni, więc myślę, że łącząc te wszystkie uroczystości, imprezy i tradycyjne święta tegoroczny luty może być całkiem, całkiem...Majka47