22 lipca 2011

Na deszczową aurę - dobra książka.

Pogoda daje się nam nieźle we znaki. Znowu podtopienia, stany alarmowe, a przede wszystkim zniszczone uprawy warzyw, zbóż i owoców. To jest niepokojące, bo nie mamy możliwości odwrócenia czy zmiany aury i przywrócenia letniej pogody. 
Kto jednak ma trochę czasu wolnego, a wędrówki w deszczu nie są przyjemne - ten na pewno sięgnie po książkę. 
Ostatnio przeczytałam ciekawą książkę autorstwa Jerzego Stuhra - laureata wielu prestiżowych nagród, wybitnego aktora i członka Europejskiej Akademii Filmowej. Książka nosi tytuł "Stuhrowie Historie rodzinne", starannie wydana przez Wydawnictwo Literackie. 
Z przyjemnością wczytywałam się w dzieje rodziny Stuhrów, mającej swoje korzenie w Dolnej Austrii od XVIIwieku. 
W odróżnieniu od innych książek autobiograficznych słynnych ludzi - nie jest to książka tylko o samym autorze i  jego osiągnięciach  - lecz ciekawie przedstawiona historia jego rodziny od pra-pradziadów. Ważne jest również to, że historia rodziny splata się z historią Krakowa, Polski, Europy. Przewijają się losy wojenne, obozowe, nakreślony jest w tle status społeczny przodków - czyli praca i wykształcenie.  Książka jest pięknie zilustrowana rodzinnymi fotografiami, portretami, pamiątkami rodzinnymi. 
A z całej książki  - przez te wszystkie lata - przebija się miłość rodzinna i rodzina stawiana na pierwszym miejscu. I mimo zapracowania rodziców, mimo różnych zbiegów okoliczności wpajane wartości przetrwały wieki. Kończy się ta książka ślicznym zdjęciem wnuczki pana Jerzego. 
Warto sięgnąć po tą książkę, prześledzić losy p. Stuhrów, zarówno w minionych wiekach, jak i obecnie - bo to przecież również nasza rzeczywistość. Majka47

9 komentarzy:

  1. Na pewno warta przeczytania historia. Nie zawsze takie dzieje rodzinne są ciekawie opisane. Ale gdy wiem i podziwiam jak pan Stuhr mówi, jak się wypowiada, to myślę, że i w książce jest równie interesującym mistrzem słowa.

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  2. Samo nazwisko jeszcze nie gwarantuje sukcesu czytelniczego - jak że stałem się wygodny i nowoczesny poczekam na e-booka - jak warta to na pewno nagrają a ja chętnie p;osłucham.
    OT TAKIE CZASY.
    Postęp i mechanizacja-pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie historie redeowe, choć kosztują one wiele pracy i wynajdowania dokumentów nasza saga rodzinna była pisana 14 lat,napodtsawie dokumentów sprowadzany z archiwów w Petersburgu, Moskwie, Wilnie, Grodnie, Mińsku, oraz w parafiach kościołów w Polsce (w całej Polsce) jak również z archiwum akt dawnych i obecnych, mrówcza mozolna praca ale dokopaliśmy się na podstawie dokumentów do roku 1532, czy mozna było jeszcze? raczej nie, wtedy nie prowadzono takich szczegółowych ksiąg, moze jeszcze w parafiach, gdzie ksiądz pisał, ale tego nie wiemy na pewno, tym niemniej 21 pokolen jest opisanych a nawet TVP zrobiła film z nami opt: Saga Rodziny Szalewiczów, podobno już 5 razy leciał w TVP, pozdrawiam serdecznie ( oksiążce pisałam w grudniu 2010 roku na swoim blogu

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze podobne książki napisali Zamoyski, Czetwertyński, Zaborowska z tego co pamiętam, pewnie jest wiecej ale te pamiętam bez sprawdzania w naszej bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  5. http://www.modlitw100.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiedziałam, ze taka książka została wydana. Jakoś nie obiło mi się... W Empiku też nie wpadła mi w oko. Z tego co piszesz wynika, że warto przeczytać:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Majko!
    Ano napisałem co widziałem i przeżyłem. Dobrze, że ojciec lubił fotografować. Mój wujek ze strony mamy zajmował się genealogią swojej rodziny. I wydał książkę. I oczywiście mamy w domu ta książkę. Badania genealogiczne to fantastyczna nauka historii.
    Tak teraz kolonie nie są tak powszechne jak były kiedyś. I mój syn nie będzie miał raczej poznać Polskę tak jak ja poznałem. Po prostu to wszystko jest teraz inne. Czasy się zmieniają...
    Tylko, że ogólnie dużo mniej się czyta niż kiedyś... Tak mówi statystyka.
    Pozdrawiam Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. A napisał, że ta Austria to zabór austriacki a dziad Leopold miał na imię Lejb? A o przodkach Feingold i Silberberg napisał? A wyjaśnił czemu przechrzta po niemiecku ani słowa? A pisał o spotkaniach przed 1980 rokiem na pogawędkach z SB? Chociaż cenię jego kunszt aktorski to jego nienawiść (zresztą z przynależności etnicznej uzasadniona) do Polski i chrześcijaństwa dźga mnie jako Polaka. Zawsze musi przejechać się po kościele jaki to on opresyjny i wspomnieć o paskudnym kraju jakim jest Polska. Jeśli tak to po jaką cholerę tu siedzi. Zawsze można udać się do Izraela i tam czcić swój własny kościół i wspaniałe państwo. No ale, po co wyjeżdżać jak można sobie wygodnie żyć z pieniędzy ciężko pracujących Polaków, pluć na Polskę, drwić z kościoła na Ziemi Obiecanej.

    OdpowiedzUsuń