14 lutego 2014

Można i tak...

Moja dzielnica powinna nazywać się "sportowa". Widać to szczególnie zimą, gdy czasu więcej, nie ma prac w ogrodach ani zajęć na dworze do późnego wieczora. 
Pierwsze miejsce zajmuje "mors". Na naszej ulicy jest tylko jeden, ale rozsławia nasze miasto organizując każdą niedzielę o 15.00 kąpiel w lodowatej wodzie na żwirowisku. Dołączają do niego śmiałkowie z pobliskich miasteczek. Czasem jadą zażywać kąpieli do Białej Wisełki w Wiśle, a nawet z grupą morsów z Poznania polecieli do Szwecji na zimową kąpiel.
Oczywiście ani kataru, ani grypy czy chrypki nie znają, cieszą się doskonałym zdrowiem.
Jest grupa osób, która całą zimę nie rozstaje się z rowerem. Gdy tylko słoneczka trochę więcej ich trasy  też się robią się coraz dłuższe. 
O basenie już nie wspomnę.  Basen i lodowisko - oprócz dorosłych- opanowują młodzież i dzieci - aż szkoda, że już ferie za nami. 
Starsze panie codziennie widać z kijkami, a miejsc do spacerów dużo i ruch korzystnie wpływa na stawy. 
To jest chyba naturalna potrzeba ruchu i myślę, że obecnie mocniej uwidoczniona niż jeszcze parę lat wstecz. Majka47
 

1 komentarz: