8 lutego 2013

Kto na tym zyskuje?

Miejscowość do 50 000 mieszkańców. Parę Biedronek, jedna w budowie, parę większych marketów, w tym nowy Kaufland, a budowie również Tesco...
W telewizji i w radiu reklamy - gdzie można kupić najtaniej, a w reklamach radia lokalnego nawet informacje o której godzinie w którym markecie promocje, obniżki, i wszelakie cenowe atrakcje. 
Już się nawet większość orientuje, gdzie i po co trzeba podjechać. A więc ryby i warzywa super świeże i atrakcyjne cenowo w dużych marketach, z mięsem trochę gorzej - preferowane są mniejsze sklepiki, różnorodność pieczywa w marketach jest większa niż w piekarniach, natomiast jakość chleba najlepsza w piekarni. 
Najkorzystniej wychodzą ceny towarów promowanych, w tym przemysłowych w wielkich sklepach i często są to towary firmowe. 
Po prostu eden cenowy - gdyby zadać sobie trud zrobienia zakupów w wielu marketach, w każdym kupując tylko to, co cenowo korzystne. Wiemy już, w które dni są nowe promocje w danych marketach, a gazetki promocyjne można przejrzeć wirtualnie. Tylko brak czasu  jest znaczącą przeszkodą w realizacji listy zakupów po promocyjnej cenie. 
Czy więc ta ilość sklepów działa na naszą korzyść? Pewnie tak, lecz przede wszystkim wiemy w jakiej cenie musi zmieścić się nasz wekeendowy koszyk
A co z mniejszymi sklepami - jak się odnajdą przy sklepowych rekinach i czy też ich stać na podobne ceny i promocje?  Majka47

2 komentarze:

  1. Mniejsze sklepy po prostu zbankrutują
    a pracownicy na bruk...
    A to co w marketach jest tanie ,
    to mam wątpliwości czy zdrowe.
    Ostatnio nie kupuje tanie ale zdrowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością mniejszych sklepów na to nie stać. Nie boję się jednak, że wszystkie zbankrutują. Część obroni się swoją wierną klientelą, która nie znosi bezimiennego błądzenia po wielkich przestrzeniach supermarketów.
    Ja jednak przyjmuję istnienie tych centrów handlowych z radością, pomny handlowej pustyni czasów komunistycznych.

    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń