Wyjazdy weekendowe dawniej i dziś dzieli olbrzymia różnica. Zmieniły się środki podróżowania, otwarły się nowe możliwości, zmniejszają się odległości między miastami i państwami.
Mnie interesują jednak czy są takie miejsca, w które wracamy każdego roku, z wielką przyjemnością, być nawet może całą rodziną.
Z dzieciństwa pamiętam, że latem czasem były wczasy, często kolonie letnie dla dzieci, ale przede wszystkim były miejsca do których jechała cała rodzinka. Takim miejscem był Kraków, w którym każdego roku coś nowego się zwiedzało, Warszawa - z pobytem parodniowym, co parę lat Gdańsk (tam właśnie były wczasy) . Była również coroczna wakacyjna wyprawa do Częstochowy. Właśnie wyprawa, nie pielgrzymka, gdyż pól wieku temu pielgrzymki nie były tak powszechne. Natomiast do Krakowa i Częstochowy rzeczywiście to była prawdziwa wyprawa, od wczesnych godzin godzin porannych do późnego wieczora. Przede wszystkim podróżowało się pociągiem. I tutaj muszę stwierdzić, że dziś z Bielska nie ma bezpośredniego pociągu, takiego przyjaznego rodzinie ani do Krakowa, ani do Częstochowy. Do Krakowa jest jest jeden(!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) bez przesiadki, a do Częstochowy drogi inter-city, zresztą pędzący (!!!!!!!!!!!!!!!) aż nad morze.
Ponadto zbierało się z sobą na taką wyprawę cały prowiant, gdyż na korzystanie z barów czy restauracji po prostu nie było czasu. Ważniejsze było osiągnięcie celu wyprawy - więc częstochowska Jasna Góra i zabytki Krakowa.
W porównaniu z tymi wyprawami wyjazdy w pobliskie Beskidy to była już sama przyjemność - zbieranie jagód, szukanie szlaku, oddychanie zielenią.
Jestem ciekawa, czy takie cykliczne wędrówki też ktoś z dzieciństwa potrafi wyodrębnić i ...docenić. Majka47
Chyba teraz mniej ludzi jeździ na takie rodzinne spotkania.
OdpowiedzUsuńAlbo czasu nie mają albo wolą zagranicę...
Za każdym razem gdzie indziej...
Szkoda...
Hej Majko!
OdpowiedzUsuńTak. Myśmy cyklicznie podróżowali do Kwidzyna na Pomorzu. Tam miałem dziadków i ciocię ze stryjkiem. To były najpiękniejsze wakacje mojego dzieciństw bo trwały czasami dwa miesiące.
Zawsze odwiedzaliśmy wtedy Gdański i Elbląg. W Elblągu pochowany jest mój braciszek Wituś. No to żeśmy na cmentarz co roku tam jeździli.
PKP dołuje niestety. Do Gdańska jedzie się dłużej NIŻ PRZED WOJNĄ!
A najlepiej tam autobusem jechać.
Pozdrawiam serdecznie
Vojtek
Bardzo lubię jeździć po Polsce i tej odległej i tej w zasięgu 200 km, tydzien temu byłam w Garbarce świetej górze Prawosdławia, piekna drewniana cerkiew i magiczny teren ze studnią na wodę do pobrania bo swięta i siostrami w monastyrze jest ich 10 i cały ten magiczny swiat dał nam ukojenie, i co z tego ze to świete miejsce pRAWOSŁAWIA, BYŁO PIĘKNIE I NIE ZA WIELU TURYSTÓW
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
J