Ludwik Jerzy Kern
Na czerwcowym spacerze
Różne myśli przychodzą człowiekowi do głowy,
Kiedy idzie
Po zmroku
Na spacerek czerwcowy.
Tu jaśminy wonieją,
Tam szaleją słowiki
I znów gieroj się robi ze starego mantyki.
Czar poezji nas wsysa, drogi panie kolego,
Identycznie tej samej, co wsysała Dantego.
A w ciemności
(Na czarno, bo to wielka artystka!)
Coś zapala się,
Gaśnie,
A po chwili znów błyska.
Tak, to w krzakach harcują
Niezrzeszone,
Bezpańskie,
Te robaczki świecące, co je zwą świętojańskie.
Wtedy myśl się zjawiła,
(Serce dotąd mi pika):
Czy korzyści nie dałoby się mieć ze świetlika?
Cała ludzkość przeżywa kryzys energetyczny,
A ten świeci,
Co gorsza - dla celów erotycznych.
Jeśli chodzi o światło potrzeb różni nas skala,
My w tych celach - gasimy,
On w tych celach - zapala.
I marnują świetliki tej energii bez liku,
Czy by się więc nie dobrać trochę do tych świetlików?
Wyhodować ich może jakieś większe kolonie?
Elektrownie z nich zrobić?
( To jest dziś w dobrym tonie...)
Ten prąd cały co świeci po próżnicy, gdy leci,
Niechże świetlik odstawia do sieci.
Proszę tylko pamiętać w odpowiednim momencie,
Kiedy będzie otwarcie,
Kiedy będzie przecięcie,
Kiedy zaczną świetliki dawać światło i siłę,
Że ja pierwszy tę myśl podrzuciłem.
Wiersz przepisałam ze zbiorku wierszy pt. "Bigos"z 1966r. Minęło już więc trochę lat, a wiersz nie stracił swej aktualności. Majka47
Na zdjęciu parzydło leśne dorodnie w tym roku rozkwitające przed domem.
NIC NIE STRACIŁ NA SWOJEJ AKTUALNOŚCI!
OdpowiedzUsuńTeraz już takie ze świecą szukać.
Parzydełko dorodne fakt.
Pozdrawiam
Kerna czyta sie z lekkim uśmiechem na ustach.Fajnie, że przypominasz a swoim blogu jego twórczość. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń