Jest to temat, o którym ostatnio dużo się mówi. Nawet w audycjach radiowych czy telewizyjnych ten wątek był bardziej chyba widoczny, niż w latach ubiegłych. W tym roku dużo było doradztwa - jak zabezpieczyć i przetworzyć poświąteczną żywność, co jeszcze z niej ugotować, jak nie dopuścić do zniszczenia czy wyrzucenia.
Dziś - pierwszy dzień po świętach - spotkałam sąsiadkę, która wracała z dwoma wyładowanymi po brzegi torbami. Myślałam, że była na zakupach, lecz uprzedzając moje pytanie zapytała, czy wiem skąd idzie. Okazało się, że z pobliskiego kontenera z blokowiska nazbierała dwie pełne siatki jedzenia wyrzuconego po świętach. Były tam i wędliny pakowane próżniowo, i serki z dobrą datą ważności (nie otwarte) i pieczywo i puszki rybne i wiele jeszcze innych produktów nadających się do spożycia. Pani, która zabrała część tylko rzeczy hoduje zwierzątka, ma psy i kotki, więc zużyje ten odzysk. ale ile rzeczy po prostu trafi na wysypisko?
Przed świętami głośno było o tym, jak wszystko podrożało. Gdzie więc jest kryzys? Czy naprawdę tak trudno obliczyć ile potrzeba dla czteroosobowej rodziny? Dlaczego nie zrezygnujemy z czegoś, tylko kupujemy, kupujemy, kupujemy. Pełne wózki, pełne siatki. A potem duża część z tego trafia na śmietniki. Ile jest blokowisk, ile kontenerów, czy można policzyć, jaka część żywności jest wyrzucana? Gdybym osobiście nie widziała tej żywności, nie uwierzyłabym...Majka47
Wyrzucanie jedzenia powinno być piętnowane!
OdpowiedzUsuńnotaria
Święta to przede wszystkim nie obżarstwo ... a jeśli kto cierpi na nadmiar, dlaczego wyrzuca? Jest wiele instytucji, które przyjęłoby to z pocałowaniem ręki ...
OdpowiedzUsuńNigdy nie wyrzucam! Ale widzę, że inni nie mają skrupułów. I nie tyczy się tylko okresu poświątecznego. Nie szanują ludzie jedzenia i tyle... Przykre
OdpowiedzUsuń