10 kwietnia 2012

Wstydliwa sprawa...

Jest to temat, o którym ostatnio dużo się mówi. Nawet w audycjach radiowych czy telewizyjnych ten wątek był bardziej chyba widoczny, niż w latach ubiegłych. W tym roku dużo było doradztwa - jak zabezpieczyć i przetworzyć poświąteczną żywność, co jeszcze z niej ugotować, jak nie dopuścić do zniszczenia czy wyrzucenia. 
Dziś - pierwszy dzień po świętach - spotkałam sąsiadkę, która wracała z dwoma wyładowanymi po brzegi torbami. Myślałam, że była na zakupach, lecz uprzedzając moje pytanie zapytała, czy wiem skąd idzie. Okazało się, że z pobliskiego kontenera z blokowiska nazbierała dwie pełne siatki jedzenia wyrzuconego po świętach. Były tam i wędliny pakowane próżniowo, i serki z dobrą datą ważności (nie otwarte) i pieczywo  i  puszki rybne i wiele jeszcze innych produktów nadających się do spożycia. Pani, która zabrała część tylko rzeczy hoduje zwierzątka, ma psy i kotki, więc zużyje ten odzysk. ale ile rzeczy po prostu trafi na wysypisko?
Przed świętami głośno było o tym, jak wszystko podrożało. Gdzie więc jest kryzys? Czy naprawdę tak trudno obliczyć ile potrzeba dla czteroosobowej rodziny? Dlaczego nie zrezygnujemy z czegoś, tylko kupujemy, kupujemy, kupujemy. Pełne wózki, pełne siatki. A potem duża część z tego trafia na śmietniki. Ile jest blokowisk, ile kontenerów, czy można policzyć, jaka część żywności jest wyrzucana? Gdybym osobiście nie widziała tej żywności, nie uwierzyłabym...Majka47

3 komentarze:

  1. Wyrzucanie jedzenia powinno być piętnowane!

    notaria

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta to przede wszystkim nie obżarstwo ... a jeśli kto cierpi na nadmiar, dlaczego wyrzuca? Jest wiele instytucji, które przyjęłoby to z pocałowaniem ręki ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie wyrzucam! Ale widzę, że inni nie mają skrupułów. I nie tyczy się tylko okresu poświątecznego. Nie szanują ludzie jedzenia i tyle... Przykre

    OdpowiedzUsuń